WRAK SALEM EXPRESS
Salem Express, prom pod nazwą Fred Scamaroni zwodowano w 1966 roku. Zbudowany był we francuskiej stoczni Constructions Navales et Industrielles de la Mediterranee w La Seyne. W trakcie eksploatacji wielokrotnie zmieniano jego nazwę (Nuits Saint George, Lord Sinai, Al Tahra) i dopiero w 1988 roku jednostka zaczęła pływać jako Salem Express. Prom miał wyporność 4771 ton, ponad 100 metrów długości i 18 m szerokości. Dwie śruby napędowe zasilane były czterema ośmiocylindrowymi silnikami Diesla.
Po zakończonym święcie Ramadan pokład pasażerskiego promu Salem Express pełen był pielgrzymów powracających do swych egipskich domów ze świętego miasta Mekki. W swój ostatni rejs statek wyruszył z portu Jeddah położonego na zachodnim wybrzeżu Arabii Saudyjskiej. Kapitanem promu od 1988 roku był Hassan Moro, absolwent Egipskiej Akademii Marynarki Wojennej. Nastąpiło poważne załamanie pogody, wiatr przybrał na sile, a kapitan, mimo niesprzyjających warunków, postanowił skrócić trasę rejsu i zbliżając się od południa zaczął lawirować między lądem, a zdradliwą rafą Hyndman, zboczył nieznacznie z prawidłowego kursu i wpłynął na rafę.
Do Safagi wpływało się od północnej strony po wcześniejszym opłynięciu rafy Panorama. Po katastrofie Salem Express oficjalnie zabroniono większym jednostkom używania skrótu. Dziura powstała w wyniku uderzenia i otwarcie się przednich wrót luku samochodowego spowodowało, że prom błyskawicznie zatonął. Sztormowa pogoda oraz panika wśród załogi i pasażerów uniemożliwiały sprawną akcję ratunkową. Żadna z szalup nie została poprawnie zwodowana. Zacumowane w pobliżu mniejsze jednostki z obawy o własne bezpieczeństwo nie były w stanie udzielić pomocy rozbitkom. Część z nich zdołała jednak utrzymać się na powierzchni i dzięki sprzyjającym prądom dotarli wpław do brzegu.
Ostatecznie uratowało się 180 rozbitków. Oficjalne statystyki podają, że na pokładzie tego dnia znajdowało się 650 osób. Prawdopodobnie wypływając z Jeddah prom był znacznie przeładowany i liczba ofiar mogła być wyższa.
Zaraz po katastrofie próbowano wydobywać ciała zmarłych, dochodziło również do kradzieży i plądrowania wraku. Ostatecznie władze postanowiły uniemożliwić te karygodne praktyki i zabiły wszystkie otwory.
Ze względu na skalę tragedii wielu nurków omija to miejsce, a ci co nurkują nie są w stanie o tej tragedii zapomnieć. Z szacunku dla tych, którzy zginęli nie ma możliwości eksploracji wnętrz promu Salem Express. Mimo to jest on jednym z najciekawszych wraków w Morzu Czerwonym.
Nurkowania zaczyna się zwykle od części rufowej nad którą cumuje większość łodzi. Wrak leży na prawej burcie na głębokości od 32 m dziób do 29 metrów rufa. Lewa burta spoczywa kilka metrów pod powierzchnią wody. Przy spokojnym morzu widoczność znacznie przekracza 30 metrów dlatego wrażenie jest imponujące.
Na pierwszym planie widać ster, dwie ogromne śruby napędowe wielkie wrota do pokładu samochodowego. Dalej w perspektywie rysuje się stępka i reszta potężnego kadłuba. Płynąc po północnej stronie możemy dokładnie przyjrzeć się górnemu pokładowi, gdzie ponuro sterczą ramiona podtrzymujące kiedyś łodzie ratunkowe. Kilka szalup spoczywa na dnie opodal dwóch kominów promu, na których widnieje emblemat statku – wielka litera S otoczona wieńcem laurowym. Najbardziej spektakularne widoki rozpościerają się jednak od strony dziobowej. Na głębokości około 25 metrów, w nieznacznej odległości od wraku można podziwiać w całej okazałości imponujący dziób promu. Wynurzając się zawiśniemy nad otwartym lukiem pokładu samochodowego. Tuż poniżej widać ogromną wyrwę w kadłubie, która powstała na skutek zderzenia z rafą. Na burcie wciąż jeszcze wisi kotwica.